Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

nym dość nowym i mało znanym papierze, pan de Norpois, podobny ludziom znającym książkę, o której sądziliśmy iż znamy ją tylko my jedni, rzekł: „Ależ tak, śledziłem jakiś czas ten papier dla rozrywki w cedułkach, bardzo zajmujący”, z retrospektywnem i uśmiechniętem zainteresowaniem abonenta, który czytał ostatnią powieść w miesięczniku, partjami, w odcinkach. „Nie odradzałbym panu podpisania emisji, którą wypuszczą niebawem. Jest bardzo apetyczna, proponuje panu walory po kuszących cenach”. Mówiąc znowuż o pewnych dawnych papierach, ojciec, nie przypominając sobie dobrze nazw, łatwych do pomylenia z innemi pokrewnemi, otworzył szufladę i pokazał ambasadorowi oryginalne akcje. Widok ich zachwycił mnie; zdobiły je katedry i alegoryczne postacie, jak w starych romantycznych wydawnictwach, którem przeglądał niegdyś. Wszystko co jest z jednej doby podobne jest do siebie; ci sami artyści, którzy ilustrują poematy jakiejś epoki, pracują dla przedsiębiorstw finansowych. I nic tak nie przywodzi na pamięć zeszytów Notre-Dame de Paris i dzieł Gérarda de Nerval, widniejących na wystawie kupca korzennego w Combray, jak, w swojej prostokątnej i kwiecistej obwódce, wspieranej przez bóstwa rzeczne, nominalna akcja Towarzystwa Okrętowego.
Ojciec miał dla mojego rodzaju inteligencji wzgardę natyle skorygowaną czułością, aby w sumie uczucie jego w stosunku do wszystkiego co ro-

41