Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

dobrać auszpiku. Byłbym teraz ciekaw osądzić tego artystę przy daniu zupełnie odmiennem, ujrzeć go naprzykład mierzącego się z boeuf à la Strogonoff!
Aby się również opodatkować na rzecz uroków obiadu, pan de Norpois poczęstował nas historyjkami, któremi raczył obficie swoich kolegów po fachu, to cytując jakiś pocieszny zwrot, użyty przez męża Stanu uprawiającego długie zdania i mętne obrazy, to jakąś lapidarną formułę dyplomaty pełnego attycyzmu. Ale, prawdę mówiąc, kryterjum, wedle którego p. de Norpois rozróżniał te dwa rodzaje powiedzeń, nie było w niczem podobne do tych, które stosowałem w literaturze. Wiele odcieni umykało mi się; powiedzenia, które pan de Norpois cytował parskając śmiechem, nie wydawały mi się zbyt różne od tych, które przytaczał jako niepospolite. Należał do typu ludzi, którzy na moje ulubione utwory powiedzieliby: „Zatem pan to rozumie? Co do mnie, przyznaję się, że nie rozumiem nic, nie należę do wtajemniczonych”; ale ja mógłbym mu odpłacić tem samem; nie chwytałem dowcipu lub głupoty, lapidarności lub pustki, które on znajdował w jakiejś replice czy przemówieniu. Brak wszelkiej uchwytnej racji, czemu jedno jest złe a drugie dobre, sprawiał, że ten rodzaj literatury był dla mnie bardziej tajemniczy, ciemniejszy niż jakikolwiek inny. Pojmowałem jedynie, że powtarzać to co wszyscy myślą nie jest w polityce oznaką niższości, lecz wyższości. Kiedy pan de Norpois posługiwał się pewne-

47