Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

tych ostatnich lat, byłoby już bardzo piękne), ale nic więcej. Wiele osób upewniało mnie, że niepodobna, czytając ten toast, zdać sobie sprawę z wrażenia jakie sprawił, wygłoszony i znakomicie wypunktowany przez króla, który jest mistrzem wypowiedzenia i który mówiąc podkreślał wszystkie intencje, wszystkie finezje. Opowiadano mi przy tej sposobności fakt dosyć pikantny, który jeszcze jeden raz więcej uwydatnia w królu Teodozjuszu ów młodzieńczy wdzięk, jednający mu wszystkie serca. Upewniano mnie, że właśnie przy tem słowie „powinowactwa”, które było w rezutacie olbrzymiem nowatorstwem i które będzie jeszcze długo — zobaczy pan — przedmiotem dyplomatycznych komentarzy, Jego Królewska Mość, przewidując radość naszego ambasadora, który miał w tem znaleźć zasłużone uwieńczenie swoich wysiłków, można powiedzieć swoich marzeń, swoją — aby rzec wszystko — buławę marszałkowską, obrócił się w stronę Vaugouberta i, wlepiając w niego owo tak ujmujące spojrzenie Oettingenów, podkreślił to tak dobrze wybrane słowo „powinowactwa” — słowo, stanowiące prawdziwą rewelację — tonem, który powiadał wszystkim, że użyto tego słowa bardzo świadomie i z pełną odpowiedzialnością. Zdaje się, że Vaugoubert ledwie mógł pohamować wzruszenie, i do pewnego stopnia przyznaję, że go rozumiem. Osoba ze wszech miar wiarygodna powiedziała mi w zaufaniu, że król zbliżył się do Vaugouberta po obiedzie — kiedy Jego Królewska Mość odbywał

54