Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Nesselrode! To grozi Karlsbadem, jako ekspiacją za taką ucztę Lukullusa! Może Swann uczuł, że trzebaby zwalczyć za wiele trudności. Małżeństwo jego — to fakt — nie zyskało uznania. Mówiono o majątku żony, co jest oczywiście brednia. Ale, w sumie, wszystko to nie wydało się przyjemne. A potem Swann ma ciotkę, nadzwyczaj bogatą i znakomicie ustosunkowaną, żonę człowieka, który, biorąc finansowo, jest potęgą. I nietylko ta ciotka odmówiła przyjmowania pani Swann, ale podjęła formalną kampanję, aby jej przyjaciółki i znajome zrobiły toż samo. Nie chcę przez to powiedzieć, aby którykolwiek prawdziwy paryżanin uchybił kiedy pani Swann... Nie! po sto razy nie! Zresztą, mąż jest człowiekiem, któryby podjął rzuconą rękawiczkę. W każdym razie, ciekawem zjawiskiem jest, jak dalece Swann, który ma tyle stosunków i to najwyborniejszych, zabiega o towarzystwo, o którem najmniej co możnaby powiedzieć, to że jest bardzo mieszane. Ja, który znałem go niegdyś, wyznaję, że z równem zdziwieniem jak zabawą patrzę na człowieka tak dobrze wychowanego, tak dobrze widzianego w koteriach najbardziej przesianych przez sito, który dziękuje gorąco szefowi gabinetu ministra poczty za to że przyszedł do nich, i pyta go, czy pani Swann wolno będzie odwiedzić jego żonę! Musi przecież czuć się tam obco; jasna rzecz, że to nie jest ten sam świat. Nie zdaje mi się jednak, aby Swann był nieszczęśliwy. Były, to prawda, w latach poprzedzających jego

59