Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

zanieść naszej straganiarce list przeznaczony dla osoby, zachodzącej tam kilka razy w tygodniu od Swannów po pierniki. Od dnia, gdy Gilberta sprawiła mi tyle przykrości, postanowiłem wysłać na Nowy Rok ten list, w którym oznajmiłem jej, że nasza dawna przyjaźń wygasa z końcem roku, że zapominam swoich uraz i zawodów, i że od 1 stycznia zbudujemy nową przyjaźń, tak trwałą że jej nic nie zniszczy, tak cudowną, że mam nadzieję — pisałem — iż Gilberta włoży nieco kokieterji w to aby zachować całą piękność tej przyjaźni i ostrzec mnie na czas — co i ja przyrzekałem uczynić — skoro tylko się zjawi najmniejsze niebezpieczeństwo zdolne ją naruszyć.
Za powrotem, Franciszka zatrzymała mnie na rogu rue Royale przed wystawą, gdzie wybrała sobie na kolendę fotografje Piusa IX i Raspaila, ja zaś kupiłem fotografję Bermy. Niezliczone zachwyty, jakie budziła artystka, czyniły czemś dość ubogiem tę jedyną twarz która mogła im uczynić zadość; twarz niezmienną i nikłą, niby strój osób nie mających sukni na zmianę; twarz którą zawsze mogła przystroić jedynie małą fałdką nad górną wargą, podniesieniem brwi, paroma wreszcie innemi właściwościami, zawsze temi samemi i będącemi ostatecznie na łasce jakiegoś oparzenia lub innego wypadku. Ta twarz nie byłaby mi się zresztą sama przez się wydała piękna, ale budziła we mnie myśl — i tem samem ochotę — ucałowania jej, dla

91