Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

— Och, proszę cię, rzekła. To taka radość dla twojej babci. A zwłaszcza nie zapomnij zapukać w ścianę, gdybyś potrzebował czego w nocy; moje łóżko przylega do twojego, przepierzenie jest bardzo cienkie. Za chwilę, kiedy się położysz, zapukaj na próbę, dla sprawdzenia czy się dobrze rozumiemy.
I w istocie, tego wieczora zapukałem trzy razy. W tydzień później, będąc niezdrów, powtarzałem to przez kilka dni co rano, bo babka chciała mi podać wcześnie mleko. Wówczas, kiedy mi się zdawało że nie śpi — aby nie czekała i aby mogła zaraz potem zasnąć na nowo — ryzykowałem trzy lekkie pukania, nieśmiałe, słabe, a przecież wyraźne; o ile bowiem lękałem się przerwać jej sen w razie gdybym się omylił i gdyby spała jeszcze, nie byłbym także chciał, aby, nie usłyszawszy odrazu, czatowała na znak, którego nie śmiałbym ponowić. I ledwiem zapukał swoje trzy razy, zaraz odpowiadały mi trzy pukania, o innym akcencie, pełne spokojnej powagi, dwukrotnie powtórzone dla pewności i jakby mówiące: „Nie bój się, słyszałam, za chwilę będę przy tobie“; i wkrótce potem babka zjawiała się. Opowiadałem jej, jak się bałem że mnie nie usłyszy lub pomyśli że to jaki sąsiad pukał; śmiała się:
— Pomylić pukanie mojego kotusia z jakiemś innem, ależ pomiędzy tysiącem babcia by je poznała. Czy myślisz, że są na świecie inni, którzyby byli

103