Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

mek w pobliżu Combray i jakoby pochodzą od Genowefy Brabanckiej?
— Najzupełniej: wuj, który jest pierwszorzędny heraldyk, odpowiedziałby ci, że nasze zawołanie, nasz okrzyk wojenny, który później brzmiał Passavant, był zrazu Combraysis, rzekł Robert śmiejąc się, aby się nie wydawało, że czerpie próżność w tym przywileju zawołania, który posiadały jedynie domy quasi-panujące, wielcy naczelnicy klanów. Wuj Palamed jest bratem obecnego posiadacza zamku.
Tak więc wiązała się, i to bardzo blisko, z Guermantami owa pani de Villeparisis, będąca tak długo dla mnie damą od której dostałem paczkę czekolady będąc mały, bardziej odległa wówczas od strony Guermantes, niż gdyby była zamknięta w stronie Méséglise, mniej świetna, stawiana przeze mnie poniżej optyka z Combray, a obecnie podlegająca nagle jednej z owych fantastycznych zwyżek, równie nieprzewidzianej jak zniżka innych posiadanych przez nas przedmiotów, które-to zmiany — jedne i drugie — wnoszą w naszą młodość i w te części naszego życia, w których przetrwało coś z naszej młodości, przeobrażenia równie liczne jak metamorfozy Owidjusza.
— Czy w zamku znajdują się wszystkie portrety dawnych panów na Guermantes?
— Tak, to piękny widok, rzekł ironicznie Saint-Loup. Mówiąc między nami, wszystkie te rzeczy wydają mi się trochę głupie. Ale jest w Guermantes

233