Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

w której może wydałoby się nam bardzo niepełne. Nie jest się zbyt trudnym ani zbyt dobrym sędzią co do rzeczy, o którą się nie dba. Życzliwość osoby już nie kochanej może się wydać jeszcze nadmierna naszej obojętności, ale miłości naszej nie wystarczyłaby może wcale. Myślimy o radości, jaką byłyby nam sprawiły jakieś tkliwe słowa, jakaś schadzka, nie zaś o wszystkiem tem czego pragnęlibyśmy zaraz później i co możebyśmy udaremnili właśnie przez tę zachłanność. I nie jest wcale pewne, czy owo szczęście zjawiające się zbyt późno, kiedy go już nie możemy kosztować, kiedy już nie kochamy, jest całkiem tem samem szcześciem, którego brak niegdyś nas tak unieszczęśliwił. Jedna tylko osoba mogłaby to rozstrzygnąć, nasze ówczesne ja; i niema go już; i z pewnością wystarczyłoby jego powrotu, aby szczęście — tożsame czy nie — pierzchło.
W oczekiwaniu owych niewczesnych ziszczeń marzenia, na którem nie będzie mi już zależało, tak długo roiłem — jak w czasach gdym zaledwie znał Gilbertę — słowa, listy, gdzie mnie błaga o przebaczenie, wyznaje iż zawsze kochała tylko mnie i chce zostać moją żoną, iż serja słodkich i wciąż odtwarzanych obrazów zajęła wreszcie w moich myślach więcej miejsca niż wizja Gilberty i młodego człowieka, której nie podsycało już nic. Z tą chwilą byłbym znów może odwiedził panią Swann, gdyby nie sen, w którym jakiś przyjaciel — ale nie z liczby

44