Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkie szanse zostać niepostrzeżone, jak owe partje orkiestry, które kompozytor wypieścił z całem staraniem, mimo że nigdy nie mają dojść uszu publiczności; lub też w rękawach żakietu złożonego na mojem ramieniu oglądałem długo, dla przyjemności lub przez uprzejmość, jakiś atłasik lila zazwyczaj skryty oczom wszystkich, ale równie delikatnie opracowany jak wierzch, niby owe rzeźby w katedrze gotyckiej ukryte na wewnętrznej stronie balustrady na wysokości osiemdziesięciu stóp, równie doskonałe jak płaskorzeźby głównego portalu, ale których nikt nie widział, zanim jakiemuś wędrowcowi-artyście nie wpadło do głowy przechadzać się tam pod samem niebem, górując nad całem miastem między dwiema wieżami.
Dla ludzi nie znających nawyków „footingu”, wrażenie że się pani Swann przechadza po avenue du Bois niby po ścieżce własnego ogrodu, pomnażała okoliczność że Odeta przyszła pieszo, bez jadącego za nią powozu; ona, którą od maja przywykło się widzieć w najstaranniej zaprzężonym ekwipażu, z najlepiej utrzymaną liberją w całym Paryżu, gdy miękko i majestatycznie zasiadała, jak bogini, w ciepłym pleinairze olbrzymiej ośmioresorowej wiktorji. Pieszo, robiła pani Swann wrażenie — zwłaszcza gdy tak szła leniwo wskutek gorąca — osoby, która uległa ciekawości, chętce popełnienia jakiegoś eleganckiego wyłomu w etykiecie, jak owi panujący, co, nie poradziwszy się nikogo,

58