Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

z bliska, poufniej, stopniowania wedle których zmienia się powierzchnia ziemi. Ale ostatecznie, swoistą przyjemność podróży stanowi nie to aby móc wysiadać w drodze i zatrzymywać się kiedy się jest zmęczonym; chodzi o to, aby różnicę między wyjazdem a przybyciem uczynić nie tak nieznaczną, ale tak głęboką jak tylko się da; aby ją odczuć w jej całkowitości, nietkniętą, taką jak była w naszej myśli, kiedy ze stałego miejsca naszego pobytu wyobraźnia niosła nas w samo serce miejsca upragnionego. Ten skok wydaje się cudowny nietyle przez to że przebywa odległość, ile przez to że łączy dwie różne indywidualności ziemi, że nas przenosi od jednej nazwy do innej; a szematyzuje go (lepiej niż spacer, w czasie którego, skoro wysiadamy gdzie chcemy, niema właściwie przybycia na miejsce) tajemnicze zjawisko, spełniające się w owych specjalnych miejscach, dworcach kolei, które nie stanowią, aby tak rzec, części miasta, ale zawierają esencję samej jego osobowości, tak jak na tablicy noszą jego miano.
Ale w każdej dziedzinie nasza epoka ma tę manję, aby chcieć pokazywać rzeczy jedynie w ich prawdziwem otoczeniu, a tem samem niszczyć to co istotne, akt ducha, który je z owej rzeczywistości wyosobnił. Obraz podają nam w oprawie mebli, bibelotów, cacek, obić z jego epoki; — mdła dekoracja, w której komponowaniu celuje w dzisiejszych pałacach gospodyni domu, wczoraj jeszcze głęboko

66