Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

ciemna, dziś spędzająca dnie w archiwach i bibliotekach. W takiej dekoracji, arcydzieło, które oglądamy jedząc przytem obiad, nie daje nam owej upajającej radości, dostępnej jedynie w sali muzealnej, która, nagością swoją i wyzuciem ze wszystkich realnych szczegółów, o wiele lepiej symbolizuje przestrzenie ducha, w jakie artysta schronił się aby tworzyć.
Na nieszczęście, owe cudowne miejsca, jakiemi są dworce kolejowe, skąd puszczamy się ku odległym przeznaczeniom, są także miejscami tragicznemi, o ile bowiem spełnia się tam cud, dzięki któremu kraina istniejąca wprzód jedynie w naszej myśli, stanie się miejscem gdzie będziemy żyli, nie trzeba się tem samem spodziewać, aby tuż na wyjściu z poczekalni natychmiast odnaleźć codzienny pokój, gdzie się było jeszcze przed chwilą. Trzeba porzucić wszelką nadzieję spania wieczorem u siebie, gdyśmy się raz zdecydowali wstąpić w zapowietrzoną jaskinię wiodącą nas do tajemnicy, jak dworzec Saint-Lazare, gdzie miałem wsiąść na pociąg do Balbec, a którego wielka oszklona hala roztaczała nad rozprutem miastem niebo surowe i brzemienne spiętrzonemi groźbami dramatu, podobne do niektórych nieb o nowoczesności niemal paryskiej, Mantegny lub Veronose, — niebo pod którem mógł się spełnić jedynie jakiś akt straszliwy i uroczysty, jak odjazd koleją żelazną albo wzniesienie Krzyża.
Jak długo zadowalałem się oglądaniem ze swego

67