Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

co ją czyniło jakby inną, należącą już do willi Montretout, gdzie jej nie zobaczę.
Aby uniknąć w podróży ataków duszności, lekarz poradził mi napić się w chwili wyjazdu sporo piwa lub koniaku, aby osiągnąć stan — jak to nazywał — „euforji”, gdy system nerwowy chwilowo staje się mniej pobudliwy. Nie byłem jeszcze pewien czy to zrobię, ale chciałem bodaj aby babka uznała, że w razie gdybym się zdecydował, miałbym za sobą prawo i rozsądek. Toteż mówiłem o tem tak, jakgdybym się wahał jedynie co do wyboru miejsca gdzie się napiję czegoś, w bufecie czy w wagonie restauracyjnym. Ale, pod wpływem wyrazu nagany, jaki przybrała twarz babki, nie chcącej nawet przyjąć tej myśli do wiadomości, zdecydowany nagle pójść się napić — która-to decyzja stawała się konieczna aby dowieść mojej wolności, skoro ustna jej zapowiedź nie mogła przejść bez protestu — wykrzyknąłem:
— Jakto, ty wiesz, jaki jestem chory, wiesz co mi powiedział lekarz, i to jest rada, jaką mi dajesz!
Kiedym się zwierzył babce ze swojej niedyspozycji, odpowiedziała z miną tak zmartwioną, taką dobrą: „Ależ tak, idź prędko napić się piwa lub koniaku, jeżeli to ci ma coś pomóc”, że rzuciłem się na nią, okrywając ją pocałunkami. A jeżeli mimo to poszedłem do baru i wypiłem o wiele za dużo, to dlatego, iż czułem, że bez tego grozi mi atak zbyt gwałtowny i że toby zmartwiło babcię jeszcze bar-

76