się do Carquethuit!” dodałem, nie uświadamiając sobie, że ten tak nowy charakter objawiający się z taką siłą w Porcie Carquethuit Elstira, wyrósł może bardziej z wizji malarza niż ze specjalnych uroków tej plaży. „Od czasu jak widziałem ten obraz, to jest miejsce, które może najbardziej chciałbym ujrzeć, obok Pointe-du-Raz, co wymagałoby zresztą całej podróży.
— A przy tem, choćby to nawet było bliżej, radziłbym panu może bardziej Carquethuit, odparł Elstir. Pointe-du-Raz jest wspaniałe, ale ostatecznie to jest wciąż to samo bretońskie lub normandzkie urwisko, które pan zna. Carquethuit, to zupełnie coś innego, z temi skałami na niskiej plaży. Nie znam we Francji nic analogicznego; to mi raczej przypomina widoki Florydy. Bardzo ciekawe, i zresztą też niezmiernie dzikie. Leży między Clitoups a Nehomme, a pan wie, jak te okolice są smutne; linja plaży jest cudowna. Tutaj linja plaży jest banalna; ale tam, nie umiem panu powiedzieć co za wdzięk, co za słodycz.
Wieczór zapadał; trzeba było wracać; odprowadzałem Elstira do jego willi, gdy nagle, nakształt Mefista wyrastającego przed Faustem, zjawiło się na końcu alei — niby prosta, nierealna i djaboliczna objektywizacja temperamentu przeciwnego mojemu, barbarzyńskiej niemal i okrutnej witalności, z której tak wyzuta była moja niemoc, mój przerost obolałej wrażliwości i intelektualizmu — kilka plamek
Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/138
Ta strona została skorygowana.
134