szy: klub Safandałów. Bardzo się tam surowo obrabia cały światek.
— Czy to nie sir Rufus Israel jest tam prezesem, spytał młody Bloch, chcąc dostarczyć ojcu sposobności zaszczytnego kłamstwa i nie domyślając się, że ów finansista nie posiada w oczach Roberta tyle uroku, co w jego własnych. W rzeczywistości do klubu Safandułów należał nie sir Rufus Israel, ale jeden z jego urzędników. Że jednak był bardzo dobrze ze swoim pryncypałem, miał do dyspozycji bilety wizytowe wielkiego finansisty i dawał taki bilet panu Bloch, kiedy ów jechał w podróż jedną z linij kolejowych, gdzie sir Rufus był w zarządzie; co sprawiało, że stary Bloch mówił: „Zajdę do klubu poprosić o rekomendację sir Rufusa”. I bilet pozwalał mu olśniewać konduktorów.
Panny Bloch bardziej zainteresowały się Bergottem; zaczem wracając do niego, zamiast się trzymać tematu „Safandułów”, młodsza spytała brata najpoważniej w świecie, bo sądziła że niema na oznaczenie ludzi z talentem innych wyrażeń:
— Czy to jest naprawdę tak zadziwiający facet, ten Bergotte? Czy on należy do kategorji wielkich mogołów, facetów takich jak Villiers lub Catulle?
— Spotykałem go często na premierach, rzekł pan Nissim Bernard. Bardzo niezgrabny, istny Schlemihl.
Ta aluzja do powiastki Chamissa nie była niczem ważnem, ale epitet Schlemihl należał do owego pół-niemieckiego pół-żydowskiego djalektu, którym pan
Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
13