Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/185

Ta strona została skorygowana.

gnęły w Albertynie jednaki stopień rozwoju. Jej gust w malarstwie prawie dogonił smak w tualecie i wszystkich formach elegancji, ale nie pociągnął za sobą gustu w muzyce, który pozostał bardzo w tyle.
Daremnie Albertyna wiedziała kto są państwo Ambresac; mimo legitymacji z wysokich stosunków zawartej w moim ukłonie oddanym tym pannom, nie widziałem aby była skłonniejsza zapoznać mnie z przyjaciółkami. „Za wiele pan sobie z nich robi, doprawdy. Niech pan na nie nie zwraca uwagi, to jest wielkie nic. Co takie smarkule mogą znaczyć dla człowieka pańskiej wartości. Anna jest przynajmniej wybitnie inteligentna. To dobra dziewczyna, chociaż jest absolutna warjatka, ale tamte są doprawdy bardzo głupie”.
Rozstawszy się z Albertyną, odczułem nagle żywą przykrość z powodu tego, że Saint-Loup zataił mi swoje zaręczyny i że robi rzecz tak nieładną, żeniąc się nie zerwawszy wprzód z kochanką. W kilka dni potem, przedstawiono mnie Annie i rozmawialiśmy z sobą dość długo; skorzystałem z tego, aby powiedzieć, że bardzobym pragnął ujrzeć ją nazajutrz; odpowiedziała że to niemożliwe, bo matka jej ma się niezbyt dobrze i nie chciałaby jej zostawiać samej. W dwa dni potem, kiedym zaszedł do Elstira, powiedział mi, że Anna ma dla mnie wiele sympatji, na co odrzekłem:
— Ależ to ja mam dla niej wiele sympatji od

181