Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/206

Ta strona została skorygowana.

nawet Carpaccia. Ładne w naszych jachtach jest — średnich jachtach zwłaszcza. bo nie lubię tych ogromnych zbyt okrętowatych; to tak jak z kapeluszami, trzeba zachować pewna miarę — owo coś gładkiego, prostego, jasnego, szarego, co w zamglone sinawe dnie ma coś z miękkości piany. Trzeba żeby pokój w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki. Toż samo tualety kobiet na jachcie; owe tak pełna wdzięk suknie, lekkie, białe i gładkie, z płótna, z batystu, z pekinu, z drelichu które w słońcu i w błękicie morza tworzą białość równie olśniewającą jak biały żagiel. Bardzo jest zresztą mało kobiet umiejących się ubrać, ale niektóre są bajeczne. Na wyścigach, panna Lea miała biały kapelusik i biała umbrelkę, coś czarującego! Nie wiem cobym dał, żeby mieć tę białą umbrelkę.
Szalenie byłbym ciekaw, czem ta umbrelka różniła się on innych; z przyczyn mieszczących się w sferze kokieterji kobiecej. Albertyna była ciekawa tego jeszcze bardziej. Ale jak Franciszka mówiła o suflecie: „Trzeba mieć dotyk“. tak tu różnica była w kroju. „To było, powiadał Elstir, całkiem małe, okrągłe, jak chiński parasol”. Przytoczyłem umbrelki niektórych kobiet, ale to nie było to. Elstir uznał wszystkie te umbrelki za „ohydne”. Ten człowiek o wybrednym i wykwintnym smaku mieścił w odcieniu — który był wszystkiem — różnice między tem co nosiła większość kobiet i co go przejmowało wstrętem, a ładną rzeczą, która go czarowała i która

202