Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

byłyby mnie mniej oczarowały. Trzeba, aby wyobraźnia, pobudzona niepewnością, stworzyła cel, któryby nam zasłaniał tamten cel, i który zastępując zmysłową rozkosz ideą wniknięcia w czyjeś życie, nie dozwoliłby nam rozpoznać owej rozkoszy, doświadczyć jej prawdziwego smaku, uszczuplić jej do istotnych wymiarów.
Ryba, podana nam odrazu na stół, nie zdałaby się nam warta tysiąca sztuczek i podstępów obróconych na to aby ją pochwycić; trzeba, aby między nią a nas, w chwili gdy czatujemy z wędką bez określonego praktycznego celu, wdarł się prąd, w którym miga nam gładkość tkanek, nieuchwytność kształtów, w płynności przejrzystego i ruchomego lazuru.
Dziewczęta te korzystały również z owej zmiany proporcyj socjalnych, znamiennych dla kąpieliska. Wszystkie przewagi, które w zwykłem naszem środowisku przedłużają nas niejako, powiększają nas, tam stają się niewidoczne, znikają; w zamian za to, istoty, którym niezasłużenie przypisuje się owe przewagi, zjawiają się powiększone do sztucznych wymiarów. Dzięki temu, — osoby nieznajome — w danym dniu owe młode dziewczyny — tem łatwiej przybierały w moich oczach olbrzymią ważność; ja zaś nie miałem żadnego sposobu dowiedzenia im swojej ważności.
Ale, jeżeli spacer małej gromadki czerpał urok w tem że był jedynie cząstką niezliczonego przepływu mijających mnie kobiet, który mnie zawsze

48