Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

w nadziei że ja pójdę za nią. Z radością stroiłem się we wszystkie te uroki, aby się oddać całkowicie i w weselu ducha nowemu, swobodnemu, beztroskiemu życiu, w którym miałem oprzeć swoje wahania o spokój Roberta i wybierać, pośród gatunków historji naturalnej i produktów wszystkich krajów, te które, składając się na nieznane dania natychmiast zamówione przez mego przyjaciela, skusiłyby moje łakomstwo lub wyobraźnię.
A na końcu przyszły dnie, gdy nie mogłem już wracać z promenady przez jadalnię; okna były już zamknięte, bo na dworze była noc, i chmara ciekawych i biedaków, ściągniętych niedosiężnem dla nich światłem, wisiała w czarnych smaganych wiatrem gronach u świecących i gładkich ścian szklanego ula.
Ktoś zapukał: to Aimé chciał mi osobiście wręczyć ostatnią listę gości.
Przed odejściem, Aimé czuł potrzebę oznajmienia mi, że Dreyfus jest po stokroć winny. „Wyjdzie na jaw wszystko, mówił; nie tego roku, ale na przyszły rok; mówił mi to jeden pan, będący bardzo blisko generalnego sztabu. Pytałem go, czy się nie zdecydują odkryć wszystkiego zaraz, przed końcem roku. Odłożył papierosa, ciągnął Aimé odgrywając scenę i potrząsając głową i wskazującym palcem, tak jak zrobił jego klient, aby tem wyrazić że nie trzeba żądać za wiele. „Nie w tym roku, Aimé (niby powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu), to nie

63