ze wsi, której rodzice „siedzieli na swojem”, ale zrujnowawszy się musieli ją oddać na służbę. Obecność jej w naszym domu, to było powietrze wsi i życie folwarczku z przed pięćdziesięciu lat, przeniesione do nas, rodzajem odwrotnej podróży, w której wieś przychodzi do podróżnego. Jak witrynę regionalnego muzeum stroją owe oryginalne robótki które wieśniaczki wykonują i haftują jeszcze w niektórych okolicach, tak nasze paryskie mieszkanie zdobne było słowami Franciszki, natchnionemi tradycyjnym i lokalnym sentymentem, posłusznemi odwiecznym prawidłom. Umiała w nich odtworzyć niby kolorowemi nićmi drzewa wiśniowe i ptaki z czasu swego dzieciństwa, łóżko gdzie umarła jej matka a które widziała jeszcze. Mimo to wszystko, odkąd zgodziła się w Paryżu do nas, przejęła — a tembardziej byłaby to uczyniła inna na jej miejscu — poglądy i kazuistykę służby z innych pięter. Szacunek, jaki nam musiała okazywać, wynagradzała sobie powtarzając nam to co kucharka z czwartego powiedziała ordynarnego swojej pani, i to z taką satysfakcją, że pierwszy raz w życiu, czując coś w rodzaju solidarności z okropną lokatorką z czwartego piętra, powiadaliśmy sobie, że w istocie może my jesteśmy państwem!
Ta zmiana charakteru Franciszki była może nie-
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/104
Ta strona została skorygowana.
98