kich, w sposób tak bezpośredni i przypadkowy, dla własnej obrony, z jakiegoś specjalnego interesu, że duch mój, wpatrzony w piękny ideał, pozwalał memu charakterowi spełniać w mroku te pilne i mizerne roboty i nie raczył się obracać poto aby je dojrzeć.
Kiedy Franciszka była dla mnie wieczorem uprzejma, kiedy prosiła o pozwolenie posiedzenia w moim pokoju, zdawało mi się że twarz jej robi się przeźroczysta i że widzę w niej samą dobroć i szczerość. Ale Jupien, odznaczający się czasami niedyskrecją, którą poznałem aż później, wygadał się, iż ona powiadała, że ja nie wart jestem ani postronka na stryczek i żem się silił jej robić ile mogłem złego. Te słowa Jupiena odbiły natychmiast dla mnie — w nieznanym wprzód kolorze — egzemplarz moich stosunków z Franciszką tak różny od tego, na jakim często lubiłem zatrzymywać spojrzenia (gdzie, bez cienia wahań, Franciszka ubóstwiała mnie i nie traciła żadnej sposobności aby mnie wysławiać), że zrozumiałem, iż nietylko świat fizyczny różni się od postaci w jakiej go widzimy; że wszelka rzeczywistość jest może równie niepodobna do tej, którą — w swojem mniemaniu — oglądamy bezpośrednio; że drzewa, słońce i niebo byłyby całkiem inne niż my je widzimy, oglądane przez istoty mające oczy ina-
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/108
Ta strona została skorygowana.
102