chem i mimowoli prowokując ich śmiech, pierwszy raz zdradzał przedemną pojęcie jakie miał o mnie i jakiem musiał się często dzielić z kolegami. Tak iż spostrzegłem nagle samego siebie z zewnątrz, jak ktoś, kto wyczyta swoje nazwisko w dzienniku lub ujrzy się w lustrze.
Zdarzyło mi się pewnego wieczoru, że chciałem opowiedzieć dosyć komiczną historyjkę o pani Blandais, ale zatrzymałem się natychmiast przypomniawszy sobie, że Saint-Loup już zna tę historję i że, kiedym mu ją chciał opowiedzieć nazajutrz po przybyciu, przerwał mi, mówiąc: „Opowiadałeś mi to już w Balbec”. Zdziwiłem się tedy, widząc że Saint-Loup zachęca mnie abym mówił dalej, upewniając że nie zna tej historyjki i że bardzo by go zabawiła. Rzekłem: „Musiałeś zapomnieć na chwilę, ale zaraz zobaczysz że znasz. — Ale nie, przysięgam że ci się pomyliło. Nigdyś mi tego nie opowiadał. Jedź”. I przez cały ciąg anegdoty, wlepiał gorączkowo zachwycone oczy to we mnie to w kolegów. Dopiero kiedym skończył historyjkę wśród powszechnego śmiechu, zrozumiałem że on pomyślał iż ona da wysokie pojęcie o mnie jego przyjaciołom i dlatego udał że jej nie zna. To jest przyjaźń!
Trzeciego wieczora, jeden z jego przyjaciół, z którym nie miałem sposobności mówić dotąd, roz-
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/171
Ta strona została skorygowana.
165