sprawia on uczucie, że zajmuje więcej miejsca od nich, czujemy go ustawicznie; a przy tem, cóż za dziwna rzecz musieć myśleć część swojego ciała! Jedynie mamy wówczas uczucie, żeśmy urośli co do wartości. Za lada podmuchem wiatru wzdychamy pod wpływem ucisku serca, ale i tęsknoty. Patrzałem w niebo. Kiedy było jasne, powiadałem sobie: „Może ona jest na wsi, patrzy na te same gwiazdy”. Kto wie, gdy wejdę do jadalni, Robert powie mi może: „Dobra nowina, ciotka pisała do mnie, chciałaby cię poznać, przyjedzie tutaj”.
Nie w samym firmamencie lokowałem myśl o pani de Guermantes. Nieco łagodniejszy podmuch zdawał się mi przynosić poselstwo od niej, jak niegdyś od Gilberty w zbożach Méséglise. Człowiek nie zmienia się; w uczucie odnoszące się do jakiejś istoty wprowadza wiele drzemiących składników, które ta osoba budzi ale które są jej obce. A przy tem zawsze się coś w nas sili sprowadzić te poszczególne uczucia do wyższej prawdy, to znaczy połączyć je z jakiemś uczuciem ogólniejszem, wspólnem całej ludzkości; dane osoby oraz zgryzoty jakie nam one sprawiają są dla nas jedynie środkiem do zespolenia się z tą ludzkością. Swiadomość, że moja zgryzota jest cząstką powszechnej miłości, zaprawiała ją niejaką słodyczą. Miałem wrażenie, że
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/199
Ta strona została skorygowana.
193