w cierpieniu, jakiegom doznał, poznaję smutki przeżyte niegdyś z powodu Gilberty lub wieczorem w Combray, kiedy mama nie została w moim pokoju, a także wspomnienie pewnych stronic Bergotte’a. Pani de Guermantes, jej chłód, jej nieobecność, wszystko to nie wiązało się z tem cierpieniem tak jasno jak w mózgu uczonego przyczyna wiąże się ze skutkiem; mimo to, nie wyciągałem stąd wniosku, aby pani de Guermantes nie była tą przyczyną. Czyż nie istnieje ból fizyczny rozlany, promieniujący w partje odległe od chorej części, ale opuszczający je aby się całkowicie rozprószyć, kiedy lekarz dotknie właściwego punktu kryjącego źródło bólu. A przedtem rozległość tego bólu dawała mu coś tak nieokreślonego i groźnego, że nie umiejąc go wytłumaczyć a nawet umiejscowić, uważaliśmy go za nieuleczalny.
Idąc do restauracji, powtarzałem sobie: „Już dwa tygodnie nie widziałem pani de Guermantes”. Dwa tygodnie, to się zdawało czemś ogromnem jedynie mnie; kiedy szło o panią de Guermantes, liczyłem czas na minuty. Nietylko gwiazdy i wiatr, ale nawet podział czasu przybierał dla mnie coś bolesnego i poetycznego. Każdy dzień był obecnie niby ruchomy grzebień mglistego pagórka; z jednej strony czułem, że mogę zstąpić ku zapomnieniu,
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/200
Ta strona została skorygowana.
194