Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/244

Ta strona została skorygowana.

wyobrazić na jawie: pewien krajobraz morski i jego średniowieczną przeszłość. Widziałem we śnie gotyckie miasto pośród morza o falach stężałych jak na witrażu. Odnoga morza dzieliła miasto na dwoje; zielona woda rozciągała się u moich stóp; woda ta opływała na przeciwległym brzegu wschodni kościół, dalej domy istniejące jeszcze w XIV wieku, tak że iść ku nim, znaczyłoby cofać się w głąb wieków. Ten sen, w którym natura wyuczyła się sztuki, gdzie morze stało się gotyckie, ten sen w którym pragnąłem dotknąć niemożliwości i miałem uczucie że to czynię, zdawał mi się czemś, com już śnił często. Że jednak właściwością marzeń sennych jest to że się mnożą w przeszłości i że, mimo iż nowe, wydają się znane, sądziłem żem się omylił. Spostrzegłem przeciwnie, że w istocie często miewałem ten sen.
Nawet owe tak charakterystyczne pomniejszenia objawiały się w moim śnie, ale w sposób symboliczny: nie mogłem w ciemności rozpoznać twarzy przyjaciół, bo śni się z zamkniętemi oczami; rozprawiając przez sen sam z sobą bez końca, z chwilą gdym chciał przemówić do przyjaciół, czułem iż dźwięk zamiera mi w gardle, bo nie mówi się wyraźnie we śnie; chciałem podejść do nich i nie mogłem ruszyć nogami, bo również nie chodzi się

238