złym humorem, którego miarę przepełniał sposób, w jaki Franciszka mówiła: zaszłam do brata, wpadłam „po drodze” uściskać siostrzenicę (albo moją siostrzenicę rzeźniczkę). Co się tyczy córki, Franciszka wolałaby ją wyprawić z powrotem do Combray. Ale ta świeża paryżanka, posługując się jak elegantka skrótami, ale gminnemi, mówiła że tydzień spędzony w Combray dłużyłby się jej, gdyby nie miała codzień bodaj swojego „Intran”.[1] Tem mniej miała ochotę jechać do siostry Franciszki, mieszkającej w górzystej okolicy, bo góry — powiadała córka Franciszki, dając słowu „interesujący” nowy i żałosny sens — nie są zbyt interesujące. Nie mogła się zdecydować na powrót do Méséglise, gdzie „ludzie są takie głupie”, gdzie na targu kumoszki doszukiwałyby się jakiegoś pokrewieństwa, powiadając: „Popatrz-no, czy to nie córka nieboszczyka Bazireau?” Wolałaby raczej umrzeć, niż tam wracać „teraz kiedy zasmakowała paryskiego życia”. Tradycjonalistka Franciszka uśmiechała się dość życzliwie do ducha nowatorstwa wcielonego w świeżej paryżance, kiedy ta mówiła: „No i cóż, matka, jeżeli nie będziesz miała wychodni, pchnij mi poprostu pneu”.
- ↑ Popularny skrót dziennika l’Intransigeant.