Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/31

Ta strona została skorygowana.

. Nietylko tak nie było, ale z chwilą gdy przemówił — mówił zresztą bardzo dobrze — był raczej zimny i drwiący. Z tego rozdźwięku między jego spojrzeniem a słowami wynikało coś fałszywego, nie sympatycznego; robił wrażenie, że on sam się czuje skrępowany, niby gość zjawiający się w marynarce gdy wszyscy są we frakach, lub ktoś, kto rozmawiając z Książęcą Wysokością, nie wie dobrze jak Ją tytułować i aby obejść trudności sprowadza rozmowę do nieznaczących frazesów.
Wysłowienie Jupiena — bo to jest tylko porównanie — było przeciwnie urocze. Pod tym kontrastem jego twarzy i oczu (na co się już nie zwracało uwagi, kiedy się go znało) odkryłem w nim rychło rzadką inteligencję. Była to jedna z najbardziej literackich natur, jakie mi się zdarzyło spotkać; w tym sensie, że nie otrzymawszy zapewne wykształcenia, Jupien posiadał lub przyswoił sobie, jedynie zapomocą paru pobieżnie przeczytanych książek, najszczęśliwsze formy języka. Ludzie najbogaciej obdarzeni wśród tych których znałem umarli bardzo młodo. Toteż byłem przeświadczony, że Jupien nie pożyje długo. Był dobry, miłosierny, pełen delikatnych i szlachetnych uczuć. Rychło zresztą przestał być nieodzowny w życiu Franciszki. Nauczyła się go zastępować.

25