Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/35

Ta strona została skorygowana.

co to może być ta kuzynka z Algieru; ale zrozumieliśmy wreszcie, że Franciszka rozumie pod Algierem miasto Angers. Coś, co jest dalekie, może być nam bardziej znane, niż coś co jest bliskie. Franciszka, która znała nazwę Algieru z powodu okropnych daktyli, które dostawaliśmy na Nowy Rok, nie znała nazwy Angers. Język jej, jak sam język francuski, zwłaszcza toponimja, roił się od błędów). — Chciałam o tem pogwarzyć z ich kamerdynerem. Jakże to jemu się mówi? przerwała, jakgdyby stawiając sobie kwestję protokolarną; a, prawda, Dominik go tytułują (tak jakby Dominik był tytułem.) On mógłby mi powiedzieć, ale to cały wielki pan, nadęta sztuka, myślałby kto że mu ucięto język, albo że go nie nauczono mówić. Nawet człowiekowi nie odkażę, kiedy do niego gadać, dodała Franciszka, która mówiła „odkażać”, jak pani de Sévigné. Ale — rzekła niezbyt szczerze — kiedy ja wiem, co się gotuje w moim garnku, nie zaglądam do cudzych. W każdym bądź razie, wszystko to nie jest po bożemu. A potem, abo to jest dzielny człowiek (ten sąd mógłby obudzić mniemanie, że Franciszka zmieniła zdanie co do odwagi, która wedle niej — w Combray — ściągała ludzi do rzędu dzikich zwierząt, ale tak nie było. Dzielny, znaczyło poprostu pracowity, roboczy.)

29