Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

Powiadają też, że kradnie jak ta sroka, ale nie trzeba zawsze wierzyć temu co ludzie gadają. Tutaj każden pracujący wylatuje, a wszystko przez odźwiernych, bo one są zazdrosne i kotłują głowę księżnej. Ale można powiedzieć że ten Dominik to czyste drabisko, a jego Dominiczka nie więcej warta od niego — dodała Franciszka, która w określeniu żony kamerdynera nieświadomie wzorowała się na formie kanonik i kanoniczka. W chwilę potem, dostarczyła nowego przykładu urabiania rodzaju żeńskiego, dodając:
— No pewno, że to do księżnej należy się zamek w Guermantes. I to ona jest tam wójcina. To jest coś.
— Myślę, że to jest coś. rzekł z przekonaniem młody lokaj, nie poznawszy się na ironji.
— Myślisz, chłopcze, że to jest coś? Ależ dla ludzi takich jak tamte, być wójtem i wójciną, to jest tyle co nic. A, gdybym to ja miała zamek Guermantes, nie często by mnie ujrzano w Paryżu. Muszą te państwo, co to mają z czego żyć, jak nasz pan i nasza pani, mieć zdrowie, żeby siedzieć w tem podłem mieścisku zamiast jechać do Combray, kiedy mogliby to zrobić i kiedy nikt ich tu nie trzyma. Na co one czekają, ze swojem dożyciem, skoro im niczego nie zbywa: na to żeby pomarli?

30