Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

łem w stronę loży pani de Guermantes. Ruchem rodzącym rozkoszną linję, którą duch mój ścigał w próżni, księżna Marja zwróciła głowę w głąb loży. Goście jej stali, zwróceni również w głąb; w szpalerze jaki tworzyli, zjawiła się, ze spokojem i majestatem bogini, ale z nieznaną słodyczą, zrodzoną stąd, że swojem spóźnieniem niepokoi wszystkich w pełni spektaklu — kojarząc białe muśliny w które była spowita oraz sprytnie naiwną, nieśmiałą i zawstydzoną minkę ze zwycięskim uśmiechem, zjawiła się księżna Oriana de Guermantes. Podszedłszy do swojej kuzynki, złożyła głęboki ukłon młodemu blondynowi siedzącemu na przedzie, poczem, obracając się do morskich i świętych potworów bujających w głębi groty, rzuciła tym półbogom z Jockey-clubu (którym w tej chwili, zwłaszcza panu de Palancy, najbardziej zazdrościłem) poufałe przywitanie starej przyjaciółki, wyraz codziennych stosunków od lat piętnastu. Odczuwałem tajemnicę, ale nie mogłem odcyfrować zagadki tego uśmiechniętego spojrzenia, lśniącego błękitnym blaskiem podczas gdy księżna podawała kolejno rękę przyjaciołom: gdybym umiał rozłożyć jego pryzmat, zanalizować krystalizacje, zdradziłoby mi może istotę nieznanego życia, odbijającego się w niem w tej chwili. Książę Błażej szedł za żoną, przyczem bły-

79