Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

dalszym ciągiem jego ciała. Strój tych dwóch istot zdawał mi się niby śnieżna lub mieniąca się barwami materjalizacja ich duchowej energji, i tak jak gesty księżnej Marji odpowiadały dla mnie jakiejś ukrytej idei, tak pióra spływające z jej czoła, oraz olśniewający pajetkami stanik jej kuzynki zdawały się coś wyrażać, tworzyć dla każdej z tych kobiet wyłącznie jej przynależne godło, którego sens chciałbym poznać: rajski ptak zdawał mi się nieodłączny od księżnej Marji niby paw Junony, nie przypuszczałem zaś, aby inna kobieta mogła sobie uzurpować błyszczący stanik Oriany, nie bardziej niż lśniącą i oszytą frendzlami tarczę Minerwy. I kiedym obracał oczy na tę lożę, miałem wrażenie — o wiele bardziej niż gdym spojrzał na sufit sali, wyobrażający zimne alegorje — że dzięki cudownemu rozdarciu tradycyjnych chmur, oglądam zebranie bogów przyglądających się widowisku ludzi, pod czerwoną kotarą, w promiennem oknie lazuru, między dwoma filarami nieba. Patrzałem na tę chwilową apotezę ze wzruszeniem, kojonem przez uczucie że Nieśmiertelni nic o mnie nie wiedzą; księżna Oriana widziała mnie raz jadąc z mężem, ale z pewnością tego nie pamięta; nie bolało mnie, że ona, dzięki swemu miejscu w loży, patrzy na bezimienne i zbiorowe ławice publiczności w krzesłach,

87