Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/113

Ta strona została przepisana.

bym któregoś dnia przyszedł do niej z wielkim pisarzem na śniadanie.
— Zdaje się, że nie był bardzo miły; przedstawiono go księciu Koburskiemu i nie odezwał się do niego ani słowa — rzekła pani de Guermantes, podkreślając ten ciekawy rys, tak jakby opowiadała, że Chińczyk obtarł nos papierem. Nie powiedział mu ani razu „Wasza Wysokość”, dodała z miną ubawioną tym szczegółem, równie ważnym dla niej, jak zachowanie się protestanta, wzdragającego się na audjencji u papieża klęknąć przed Jego Świątobliwością.
Zainteresowana wybrykami Bergotte’a, księżna nie widziała w nich zresztą nic nagannego; zdawałoby się raczej, że mu je poczytuje za zasługę, mimo iż sama nie wiedziała ściśle jakiego rodzaju jest ta zasługa. Mimo tego jej szczególnego sposobu pojmowania oryginalności Bergotte’a, fakt że pani de Guermantes, ku zdziwieniu wielu osób, uznała Bergotte’a za dowcipniejszego od pana de Bréauté, wydał mi się później dosyć godny uwagi. Owe rewelacyjne sądy, odosobnione a mimo wszystko słuszne, są w „świecie” udziałem nielicznych osób przerastających inne. Te właśnie osoby kreślą pierwszy zarys hierarchji walorów, takiej jaką przyj-

107