niby na parawanie japońskim, robią się naprawdę różowe aż po 20 maja.
— Nie widuję ich nigdy — rzekł młody książę — mnie to przyprawia o gorączkę sienną, to piramidalne.
— Gorączka sienna, nigdy nie słyszałem o tem — rzekł historyk.
— To modna choroba — rzekł archiwista.
— To zależy; toby może panu nie zaszkodziło, jeżeli to jest dobry rok na jabłka. Znacie państwo normandzkie porzekadło..., rzekł pan d’Argencourt, który, nie będąc całkowicie Francuzem, silił się być paryżaninem.
— Masz słuszność, rzekła pani de Villeparisis do siostrzenicy; to jest jabłoń z Południa. Kwiaciarka przysłała mi te gałązki, prosząc abym je przyjęła. Pana to dziwi, panie Valmère — rzekła zwracając się do archiwisty — że kwiaciarka przysłała mi gałązkę jabłoni. Ale, mimo iż jest ze mnie bardzo stara dama, znam trochę ludzi, mam paru przyjaciół — dodała uśmiechając się przez prostotę, jak przypuszczano powszechnie, ale raczej, jak mnie się wydawało, przez kokieterję: ładnie jest pochwalić się przyjaźnią kwiaciarki, kiedy się ma tak wysokie stosunki!
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/118
Ta strona została przepisana.
112