Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/126

Ta strona została przepisana.

jedynie z punktu widzenia balzakowskiego, rozumiesz. I nie wiesz nawet, w czem to jest ulokowane: czy ma papiery francuskie, zagraniczne, ziemię?
Nie umiałem go w niczem objaśnić. Przestając szeptać, Bloch poprosił bardzo głośno o pozwolenie otworzenia okien, i nie czekając odpowiedzi, skierował się w tę stronę. Pani de Villeparisis powstrzymała go, mówiąc że jest zakatarzona. „A, jeżeli to ma pani zaszkodzić... rzekł Bloch niezadowolony. Ale trzeba przyznać, że tu jest upał!”... Zaśmiał się i powiódł wzrokiem dokoła, jakgdyby szukając u obecnych poparcia przeciw pani de Villeparisis; nie znalazł go wśród tych dobrze wychowanych ludzi. Błyszczące jego oczy, które nie zdołały uwieść nikogo, odzyskały wraz z rezygnacją wyraz serjo. Jakgdyby stwierdzając swoją porażkę, rzekł: „„Musi być conajmniej 22 lub 25 stopni? To mnie nie dziwi. Pocę się jak ruda mysz. I nie mam, jak roztropny Antenor, syn strumienia Alpheiosa, możności zanurzenia się w ojcowskiej fali, aby spłukać swój pot, zanim wnijdę do gładkiej wanny i namaszczę się wonną oliwą.” I z wrodzoną ludziom potrzebą kreślenia na użytek drugich teoryj lekarskich, których praktyka byłaby pożyteczna dla nas samych, dodał: „Ha! skoro pani myśli, że to pani

120