Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/138

Ta strona została przepisana.

kiem, trzeba nie dopuścić do tego, aby ojciec pański zgłosił swoją kandydaturę: principiis obsta. Przyjaciele jego znaleźliby się w drażliwem położeniu, gdyby ich postawił wobec faktu dokonanego. Słuchaj pan, rzekł nagle pan de Norpois z akcentem szczerości, wlepiając we mnie swoje błękitne oczy; powiem panu coś, co pana zdziwi ze strony człowieka, który tak kocha pańskiego ojca. Otóż, właśnie dlatego ile go kocham (jesteśmy dwaj nierozłączni Arcades ambo), właśnie dlatego że znam usługi, jakie może oddać krajowi, rafy jakich może mu oszczędzić o ile zostanie przy sterze, przez przyjaźń, przez wysoki szacunek, przez patrjotyzm, nie głosowałbym za nim. Zresztą, sądzę, iż dałem to do zrozumienia. (Tu zdawało mi się, że widzę w oczach ambasadora asyryjski i surowy profil pana Leroy-Beaulieu). Zatem, oddać mu swój głos, byłoby z mojej strony rodzajem zaprzaństwa.
Kilkakrotnie, w czasie tej rozmowy, p. de Norpois skwalifikował swoich kolegów jako mamutów. Pomijając inne racje, wszelki członek jakiegoś klubu lub Akademji lubi stroić swoich kolegów w charakter najbardziej sprzeczny ze swoim, nietyle dla wygody powiedzenia: „Och! gdyby to zależało tylko odemnie!” ile dla satysfakcji przedstawienia tytułu, który sam posiada, jako czegoś trudniejszego i

132