Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/144

Ta strona została przepisana.

ze śmiechu. Wiem, że mi ktoś odpowie starą śpiewką Augiera: „Cóż znaczy flasza, byle upojenie.” Otóż Robert ma może upojenie, ale doprawdy nie złożył dowodu smaku w wyborze flaszy! Po pierwsze, pomyślcie, ona sobie ubrdała, żeby jej ustawić schody w samym środku mojego salonu. To drobiazg, nieprawdaż; do tego oznajmiła mi, że będzie leżała na brzuchu na tych schodach. Zresztą, gdyby pan słyszał co ona deklamowała: znam tylko jedną scenę, ale nie przypuszczam, aby ktoś sobie zdołał wyobrazić coś podobnego: to się nazywa Siedem księżniczek.
Siedem księżniczek, au, au, co za snobizm! wykrzyknął pan d’Argencourt, Ale, a! czekajcie państwo, ja znam całą sztukę. To jednego z moich krajanów. Przesłał ją królowi, który nic nie zrozumiał i prosił mnie żebym mu to wytłumaczył.
— Czy to przypadkiem nie Sar Peladan? — spytał historyk Frondy, z intencją dowcipu i aktualności, ale tak cicho, że jego słowa przeszły niepostrzeżenie.
— A, pan zna Siedem księżniczek? odparła księżna panu d’Argencourt. Moje gratulacje! Ja znam tylko jedną, ale to mi odjęło ochotę do znajomości z sześcioma innemi. Jeżeli wszystkie są podobne do tej, którą widziałam!

138