Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/158

Ta strona została przepisana.

odmiennego rodzaju ale równie mocny u margrabiny. Drżąc przed archiwistą i udając przed nim antydreyfusistkę, bała się jego wymówek, o ile ów sobie zda sprawę, że ona wpuściła do domu Żyda mniej lub więcej związanego z „syndykatem”.
— A, mentalność, muszę to zapisać, podam to dalej, rzekł książę. (To nie była przenośnia: książę miał notesik pełen cytatów, które przeglądał przed wielkiemi obiadami). Mentalność udała mi się. Są takie nowe słowa, które ktoś puszcza w kurs, ale które nie trwają długo. Niedawno czytałem w tym rodzaju o jakimś pisarzu, że jest kongenialny. Zrozum kto mądry. Później nie spotkałem już tego.
— Ale mentalność jest bardziej rozpowszechniona niż „kongenialny”, rzekł historyk Frondy, aby się wmieszać do rozmowy. Jestem członkiem komisji w ministerstwie oświaty, gdzie słyszałem to słowo kilka razy; toż samo w moim klubie, w klubie Volney, a nawet na obiedzie u pana Emila Ollivier.
— Ja, który nie mam zaszczytu należeć do ministerstwa oświaty — odparł książę z udaną pokorą, ale z pychą tak głęboką, że usta jego nie mogły się wstrzymać od uśmiechu a oczy od okrężnego błysku radości, pod którego ironją zarumienił się biedny historyk — ja, który nie mam zaszczytu należeć do ministerstwa oświaty — podjął pieszcząc się własne-

152