court, który przyswoił sobie wszystkie paryskie koncepty.
— Zatem — rzekł Bloch nawpół ironicznie — to jest to co się nazywa uroczystość, wielkie światowe wydarzenie sezonu.
Pani de Villeparisis rzekła wesoło do pani de Guermantes:
— Powiedz, czy to taka światowa uroczystość, bal u pani de Sagan?
— Nie mnie trzeba o to pytać — odparła ironicznie księżna; — nie doszłam jeszcze do zgłębienia tego co to jest światowa uroczystość. Zresztą, rzeczy światowe, to nie jest moja specjalność.
— A! ja myślałem przeciwnie — rzekł Bloch, który wyobrażał sobie, że pani de Guermantes mówi serjo.
Ku wielkiej rozpaczy pana de Norpois, Bloch zadawał mu dalej mnóstwo pytań w kwestji oficerów, których nazwiska powtarzały się najczęściej w sprawie Dreyfusa. Ambasador oświadczył mu, że „na oko” pułkownik du Paty de Clam robi na nim wrażenie trochę mętnej głowy i że nie był może najszczęśliwiej wybrany do prowadzenia śledztwa w tej delikatnej sprawie, wymagającej tyle zimnej krwi i tyle taktu.
— Wiem, że partja socjalistyczna domaga się
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/171
Ta strona została przepisana.
165