Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/185

Ta strona została przepisana.

jej krwi, w której od kilku pokoleń skupiało się jedynie to co było największego w historji Francji, odejmowała jej wzięciu wszystko co lud nazywa „fasonami”, dając mu zupełną prostotę. Nie lękała się uścisnąć biednej kobiety, która była w nędzy, i kazać jej przyjść po worek drzewa do zamku. Była to — powiadano — doskonała chrześcijanka. Pragnęła dla Roberta kolosalnie bogatego małżeństwa. Być wielką damą, znaczy grać wielką damę; to znaczy, po części, grać prostotę. To jest gra, która kosztuje niezmiernie drogo; zwłaszcza że prostota czaruje jedynie pod tym warunkiem żeby inni wiedzieli iż ktoś mógłby nie być prosty, to znaczy że jest bardzo bogaty. Mówiono mi potem, kiedym opowiedział, żem widział panią de Marsantes: „Musiał pan sobie uprzytomnić, że ona była kiedyś czarująca”. Ale prawdziwa piękność jest tak swoista tak nowa, że nie poznaje się jej jako piękności. Powiedziałem sobie jedynie tego dnia, że pani de Marsantes ma maleńki nosek, bardzo niebieskie oczy, długą szyję i smutny wyraz twarzy.
— Słuchaj, — rzekła pani de Villeparisis do księżnej de Guermantes, sądzę że za chwilę zjawi się tutaj kobieta, której nie masz ochoty poznać; wolę cię uprzedzić, żeby cię to nie zaskoczyło. Zresztą

179