Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/192

Ta strona została przepisana.

W tej chwili lokaj oznajmił, że książę von Faffenheim-Münsterburg-Weiningen każe powiedzieć panu de Norpois że przyszedł.
— Niech go pan wprowadzi — rzekła pani de Villeparisis do ex-ambasadora, który ruszył naprzeciw niemieckiego premiera.
Ale margrabina przywołała ambasadora:
— Niech pan zaczeka; czy mam mu pokazać miniaturę cesarzowej Szarloty?
— A, sądzę że będzie zachwycony! — rzekł z przejęciem ambasador, tak jakby zazdrościł szczęśliwemu ministrowi łaski która go czeka.
— Tak, wiem, że on jest bardzo dobrze myślący, rzekła pani de Marsantes; a to takie rzadkie u cudzoziemców. Ale ja mam informacje. To wcielony antysemityzm.
Nazwisko księcia von Faffenheim — w szczerości, z jaką pierwsze sylaby były — jak się mówi w muzyce — atakowane, i w zająkliwej repetycji, która je skandowała — zachowało rozmach, zmanierowaną naiwność, ciężkie finezje germańskie, rzucone niby zieleniące się gałęzie na ciemnobłękitną emalję zgłoski „Heim”, roztaczającą mistycyzm nadreńskiego witrażu, poza blademi i subtelnie cyzelowanemi złoceniami niemieckiego XVIII wieku. Wśród różnych członów które je składały,

186