Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/207

Ta strona została przepisana.

do mnie syna. Zdziwiłem się, widząc wchodzącego pięknego osiemnastoletniego młodzieńca, ubranego raczej bogato niż ze smakiem, ale wyglądającego prędzej na wszystko niż na lokaja. Przeciął zresztą od razu związek z lokajstwem z którego pochodził, powiadamiając mnie z uśmiechem zadowolenia, że jest laureatem konserwatorjum. Cel wizyty był ten: z pamiątek po wuju Adolfie, ojciec jego odłożył niektóre, uważając za niewłaściwe przesyłać je moim rodzicom; ale pomyślał że mogłyby interesować młodego człowieka w moim wieku. Były to fotografje sławnych aktorek, wielkich kokot, znajomych wuja, ostatnie obrazy życia starego hulaki, które oddzielał od swego życia rodzinnego hermetyczną ścianką. Podczas gdy młody Morel pokazywał mi te pamiątki, zdałem sobie sprawę, że on sili się mówić ze mną jak z równym. Znajdował w mówieniu „vous” a jaknajrzadziej „Monsieur” przyjemność człowieka, którego ojciec, zwracając się do moich rodziców, czynił to jedynie w trzeciej osobie.
Prawie wszystkie fotografje nosiły podpisy: „Memu najlepszemu przyjacielowi”. Któraś aktorka, bardziej niewdzięczna a sprytniejsza, napisała: „Najlepszemu z przyjaciół”, co jej pozwalało, jak mnie zapewniano, opowiadać, iż mój wuj nie był

201