Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/208

Ta strona została przepisana.

bynajmniej (nawet w przybliżeniu) jej najlepszym przyjacielem, ale przyjacielem który oddał jej najwięcej drobnych usług, przyjacielem którym się posługiwała, najpoczciwszym człowiekiem, niemal starym osłem.
Młody Morel daremnie starał się wyzwolić ze swoich początków; czuć było, że cień wuja Adolfa, czcigodny i nieproporcjonalnie wielki w oczach starego kamerdynera, nie przestał padać, niemal święty, na dzieciństwo i młodość syna. Podczas gdy ja przeglądałem fotografje, Morel badał mój pokój. I kiedy szukałem miejsca, gdziebym je mógł schować, on rzekł (tonem, który nie potrzebował wyrażać nagany, tak dalece mieściła się ona w samych słowach): „Ale czem się dzieje, że nie widzę ani jednej fotografji wuja w pańskim pokoju?” Uczułem, że się czerwienię, i wyjąkałem: „Zdaje się, że nie mam żadnej. — Jakto, pan nie ma ani jednej fotografji wuja Adolfa, który pana tak kochał? Prześlę panu którąś jutro; wezmę z mnóstwa fotografji które ma mój stary i mam nadzieję, że ją pan zainstaluje na honorowem miejscu; o, nad tą komodą, którą pan ma właśnie po wuju”.
Coprawda, skoro nie miałem w pokoju nawet fotografji ojca ani matki, nie było nic rażącego w tem że nie było i fotografji wuja Adolfa. Ale

202