czony literą G, z koroną książęcą. Wiedziałem kto są wszyscy goście i nie znajdywałem wśród nich odpowiednika dla tego kapelusza.
— Jaki ten pan de Norpois jest sympatyczny, rzekłem wskazując na ambasadora. Co prawda, Robert de Saint-Loup mówi mi, że to żmija...
— Ma rację, rzekła pani Swann.
Czytając w jej spojrzeniu jakąś myśl, którą przedemną taiła, zacząłem naglić panią Swann pytaniami. Rada iż wygląda na bardzo obleganą przez kogoś w tym salonie gdzie nie znała prawie nikogo, pociągnęła mnie w kąt.
— Powiem panu, co niewątpliwie p. de Saint-Loup miał na myśli, odparła; ale niech mu pan tego nie powtarza, bo uważałby mnie za niedyskretną, a mnie bardzo zależy na jego szacunku; pan wie, ja jestem bardzo „porządny człowiek”. Niedawno, Charlus był na obiedzie u księżnej Marji de Guermantes; nie wiem skąd, rozmowa zeszła a pana. Pan de Norpois powiedział podobno — to idjotyczne, ale niech pan sobie nie nabija tem głowy, nikt do tego nie przywiązywał wagi, wiedziano zbyt dobrze z jakich ust to wychodzi — że pan jest pochlebcą dochodzącym granic histerji.
Zaznaczyłem znacznie wcześniej moje zdumienie, że przyjaciel ojca, jakim był pan de Norpois, mógł
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/219
Ta strona została przepisana.
213