Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/224

Ta strona została przepisana.

swojej prerogatywy, kładąc niejako na akcie prezentacji ambasadorski podpis; lub może przez gust do archaizmu, chciał wskrzesić, na rzecz księcia Rzeszy, pochlebny dlań obyczaj, żądający dla prezentacji pary chrzestnych rodziców.
Pani de Villeparisis przywołała pana de Norpois, czując potrzebę powiedzenia mi jego ustami, że nie ma powodu żałować, iż nie zna pani Leroi.
— Nieprawdaż, panie ambasadorze, że pani Leroi jest osobą nieciekawą, nie dorastającą wszystkich tych które bywają tutaj, i że miałam rację nie starając się jej ściągnąć?
Ale pan de Norpois — był-li to skutek niezależności czy znużenia? — poprzestał na pełnym szacunku ale nic nie mówiącym ukłonie.
— Wie pan, rzekła doń pani de Villeparisis ze śmiechem, zdarzają się ludzie bardzo pocieszni, Czy pan uwierzy, że miałam dziś wizytę pewnego jegomościa, który chciał we mnie wmówić, iż większą sprawia mu przyjemność ucałować rękę moją niż rękę młodej kobiety.
Zrozumiałem natychmiast, że to był Legrandin. Pan de Norpois uśmiechnął się z lekkiem zmrużeniem powiek, jakgdyby chodziło o pożądliwość tak naturalną, że nie podobna mieć jej za złe komuś kto jej doznaje; niemal o zaczątek romansu,

218