Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/232

Ta strona została przepisana.

wiedziałem, że w tej samej chwili, mimo iż wściekły na nią, on obsypuje samego siebie wymówkami. Nawet w kłótniach między kimś dobrym a kimś złym i kiedy słuszność jest całkowicie po jednej stronie, zawsze bywa iż jakaś błahostka może dać osobie złej pozór słuszności na jednym punkcie, wszystkie zaś inne punkty osoba ta zlekceważy; byle tedy ów człowiek dobry trochę jej potrzebował, byle był przybity zerwaniem, przygnębienie jego obudzi w nim skrupuły, przypomni mu niedorzeczne wymówki jakiemi go obsypano, przyczem zapyta sam siebie czy nie były poniekąd sprawiedliwe.
— Zdaje się, żem źle postąpił w tej sprawie z naszyjnikiem, rzekł do mnie Robert. Oczywiście, nie robiłem tego w złej intencji, ale rozumiem że ktoś może patrzeć na rzeczy z innego punktu niż my sami. Rachela miała dzieciństwo bardzo ciężkie. Dla niej, ja jestem mimo wszystko bogacz, który myśli że wszystko osiągnie pieniędzmi i z którym biedny nie może walczyć, czyby chodziło o decyzję Boucherona czy o proces sądowy. Niewątpliwie, ona była bardzo okrutna; ja przecie zawsze chciałem tylko jej dobra. Ale zdaję sobie sprawę: ona sądzi, iż ja chciałem jej dać uczuć, że ją można trzymać pieniędzmi, a to nie jest prawda. Ona, która mnie tak kocha, co ona musi myśleć! Biedna mała, gdy-

226