Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

nych społeczeństwach, jest to, że człowiek żyje w całkowitej nieznajomości przedmiotu ukochania. Z jednej strony zwierciadła, kochanek powiada sobie: „To anioł, nigdy nie zgodzi się należeć do mnie, pozostaje mi tylko umrzeć, a przecież ona mnie kocha; kocha mnie tak, że kto wie... ale nie, to niemożliwe.” I w egzaltacji swoich pragnień, w niepokoju oczekiwania, ileż klejnotów składa u stóp tej kobiety, zapożycza się aby jej oszczędzić jakiejś troski; podczas gdy z drugiej strony ścianki, przez którą te rozmowy nie przechodzą niby te które wymieniają ludzie spacerujący przed akwarjum, publiczność mówi: „Nie zna jej pan? Winszuję panu i ona okradła, zrujnowała nie wiem ilu mężczyzn; nie ma gorszej dziwki jak ona. To skończona hultajka. I jaka szczwana!” I może publiczność nie całkiem się myli co do ostatniego epitetu, bo nawet człowiek sceptyczny, który nie jest naprawdę zakochany w tej kobiecie i któremu się ona tylko podoba, powiada do przyjaciół: „Ależ nie, mój drogi, to wcale nie jest kokota. Nie powiem aby w swojem życiu nie miała paru epizodów, ale to nie jest kobieta której się płaci; toby było stanowczo za drogo! Z nią — to pięćdziesiąt tysięcy franków, albo nic.” Otóż ten człowiek wydał dla niej pięćdziesiąt tysięcy franków, miał ją raz, ale

233