Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/256

Ta strona została przepisana.

nika innej rasy, jakie pani de Guermantes miała dla Blocha. Próbował nas minąć; ale zdawałoby się, iż pan de Charlus chce okazać, że się nie stara bynajmniej kryć przed nim, bo przywołał go, aby mu powiedzieć jakąś rzecz zupełnie błahą. Obawiając się może, że mnie pan d’Argencourt nie poznał, baron zakomunikował mu, że jestem wielkim przyjacielem pani de Villeparisis, księżnej de Guermantes, Roberta de Saint-Loup, że on sam, Charlus, jest starym przyjacielem mojej babki, szczęśliwym iż może przenieść na wnuka trochę swojej dla niej sympatji. Mimo to, zauważyłem, że pan d’Argencourt, któremu ledwo wymieniono moje nazwisko u pani de Villeparisis a któremu pan de Charlus obszernie teraz opowiadał o mojej rodzinie, był dla mnie chłodniejszy niż przed godziną i zachował ten chłód przez długi czas ilekroć mnie spotkał. Obserwował mnie z ciekawością wyzutą z cienia sympatji i zdawał się nawet pokonywać pewien opór, kiedy, żegnając nas, podał mi po chwili wahania rękę, cofając ją zresztą natychmiast.
— Żałuję tego spotkania, rzekł pan de Charlus. Ten d’Argencourt, dobrze urodzony ale źle wychowany, dyplomata mniej niż mierny, mąż opłakany, dziwkarz, intrygant jak z komedji, jest z rzędu ludzi niezdolnych zrozumieć, ale bardzo zdolnych

250