Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/266

Ta strona została przepisana.

Ale to nie jest choroba dyplomatyczna ?’“, Cottard próbował dla uspokojenia chorej, djety mlecznej. Ale wiekuiste zupki na mleku nie działały, ponieważ babka sypała do nich dużo soli (odkrycia Widala jeszcze nie istniały), której szkód w owym czasie nie znano. Bo medycyna to jest compendium kolejnych i sprzecznych błędów lekarzy, tak iż wzywając najlepszych, mamy wielką szansę odwoływania się do prawdy, mającej być uznaną za fałsz w kilka lat później. Tak, iż wierzyć w medycynę byłoby szczytem szaleństwa, gdyby nie wierzyć w nią nie było jeszcze większem szaleństwem, bo z tego spiętrzenia błędów wyłaniają się z czasem pewne prawdy.
Cottard polecił zmierzyć temperaturę. Przyniesiono termometr. Na całej prawie przestrzeni rurka była próżna. Ledwo się dostrzegało srebrną salamandrę rtęci, przycupniętą na dnie naczyńka. Zdawała się martwa. Umieszczono szklany pręcik w ustach babki. Nie potrzeba było trzymać go długo; mała wróżka nie długo ociągała się z horoskopem. Ujrzeliśmy ją nieruchomą, siedzącą w połowie swojej wieży i nie ruszającą się już; wskazywała dokładnie cyfrę, o którąśmy jej pytali a której wszystkie refleksje, jakieby nad sobą czyniła dusza babki, nie zdołałyby stwierdzić: 38°3. Pierwszy raz odczuliśmy pe-

260