Nietylko ujrzał przelotnie to życie, ale zarazem ujrzał w niem Rachelę, całkiem inną od tej którą znał, Rachelę podobną do dwóch małych pulek, Rachelę za dwadzieścia franków. W rezultacie Rachela rozdwoiła się na chwilę dla niego; w pewnej odległości od swojej Racheli, ujrzał Rachelę małą pulkę, Rachelę rzeczywistą, o ile przyjąć że Rachela-pulka była rzeczywistsza od tamtej. Przyszło mu wówczas może na myśl, że z tego piekła w którem żył, z perspektywą i koniecznością bogatego małżeństwa, sprzedaży nazwiska, poto aby móc nadal dawać Racheli sto tysięcy franków rocznie, mógłby się może łatwo wyrwać i mieć wszystko od swojej kochanki, jak owe żygolaki od tych kokotek, za byle co. Ale jak zrobić? Nie zawiniła w niczem. Mniej obsypywana darami, byłaby mniej serdeczna, nie mówiłaby mu, nie pisała rzeczy, które go tak wzruszały i które cytował z pewną ostentacją swoim kolegom, podkreślając z naciskiem jej czułość, ale przemilczając że ją utrzymuje bogato, a nawet że jej wogóle daje cośkolwiek; że te fotografje z dedykacjami i te czułe telegramy reprezentują sto tysięcy franków, zagęszczone do swojej najwięźlejszej i najszacowniejszej formy. Jeżeli Saint-Loup zatajał fakt, że te skąpe czułości Racheli są przez niego opłacane, fałszem byłoby — mimo iż
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/27
Ta strona została skorygowana.
21