Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/273

Ta strona została przepisana.

— Ale ja mam także trochę białka.
— Nie powinna pani o tem wiedzieć. Ma pani to, co ja opisałem pod nazwą „albuminurji psychicznej”. Każdy z nas miewał, w trakcie jakiejś niedyspozycji, porcję białka, które lekarz co żywo utrwalił przez to że zwrócił nam na nie uwagę. Na jedną chorobę, którą lekarze leczą swemi medykamentami (twierdzą przynajmniej, że im się to zdarza czasem), wywołują sami dziesięć chorób u osób zdrowych, zaszczepiając im ten czynnik chorobotwórczy, tysiąc razy jadowitszy od wszystkich mikrobów — mianowicie myśl, że się jest chorym. Takie przeświadczenie, potężnie działające na naturę każdego z nas, jest szczególnie groźne u nerwowców. Powiedzcie im, że okno, w istocie zamknięte, otwarte jest za ich plecami, zaczną kichać; każcie im uwierzyć, że im wsypano magnezji do zupy, dostaną biegunki; powiedzcie im, że kawa była mocniejsza niż zwykle, nie zmrużą oka całą noc. Czy pani myśli, że nie wystarczyło mi zobaczyć pani oczy, usłyszeć sposób mówienia, co mówię; ujrzeć pani córkę i wnuka, który jest do pani tak podobny, aby zgadnąć z kim mam do czynienia?
— Słuchaj, babcia mogłaby może usiąść, skoro pan doktór pozwala, w jakiej spokojnej alei na Polach Elizejskich, koło tego klombu, gdzieś się ba-

267