oświadczyn amanta na scenie, gdy ten, w pełni płomiennej tyrady miłosnej, praży spojrzeniem starszą damę siedzącą w pobliskiej loży i fascynującą go wspaniałemi perłami; w ten sposób, zwłaszcza dzięki informacjom Roberta o życiu prywatnem artystów, widziałem jakby inną sztukę, niemą i wyrazistą, odgrywaną pod sztuką mówioną, która zresztą, mimo iż mierna, interesowała mnie; czułem bowiem, jak w niej kiełkuje i rozkwita na przeciąg godziny, w świetle rampy, na twarzy aktora inna twarz, utworzona z aglutynacji szminki i kartonu, a na jego prywatnej duszy inna dusza, stworzona ze słów roli.
Te znikome i żywe indywidualności, jakiemi są osoby sztuki również pochłaniającej, które się kocha, podziwia, z któremi się współczuje, które chciałoby się ujrzeć po wyjściu z teatru, ale które się rozszczepiły na aktora pozbawionego już tego charakteru jaki miał w sztuce, na tekst nie zrośnięty już z twarzą aktora, na kolorowy pył dający się zetrzeć chustką, które, jednem słowem, obróciły się w składniki nie mające już nic z nich, z przyczyny swego rozkładu, dokonanego natychmiast z końcem widowiska, każą, tak samo jak rozpad ukochanej istoty, wątpić o realności naszego ja i dumać nad tajemnicą śmierci.
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/45
Ta strona została skorygowana.
39